02.01.2016, Moskwa. Szczęśliwego Nowego Roku Wam wszystkim!
Dzisiaj na mojej stacji metro Południowo-Zachodniej (Jugo-Zapadnaja, czerwona wietka) pachniało watą cukrową. Czułam się tak, jakbym nigdy stąd nie wyjeżdżała na dłużej. Gdyby nie brak tłumów spieszących do pracy, pewnie wysiadłabym jak zwykle na stacji Park Kultury, żeby biec do następnego wagonu, a potem jeszcze ciemną o świcie ulicą iść do ponurego biura Rot Frontu.
Pojechałam jednak do Ochotnego Riadu podziwiać świąteczne centrum Moskwy. Najpierw kupiłam na wyprzedaży skórzane, solidnie ocieplane rękawiczki i czapkę z woalką. Zeszłej zimy marzyłam o takiej, ale wydawała mi się za droga. Teraz wszystko wydaje mi się tanie, ze względu na kurs i na to, że znowu zarabiam w złotówkach. Też u cukierników
Moskwa na mój przyjazd jak na zamówienie sypnęła śniegiem i mrozem (dziś było co prawda tylko minus 14 stopni). Mroził też Dmitrow i Dubna, gdzie spędziliśmy Sylwestra. To był mój pierwszy Sylwester w Rosji. Zawsze na święta uciekałam do domu, do Krakowa, tym razem na odwrót. Kupiłam czerwoną sukienkę i ciemnozłote szpilki, na które rosyjska koleżanka z Dmitrowa popatrzyła z powątpiewaniem. – Natasza, ja idę w kozakach, przecież od podłogi będzie zimno. Ja z kolei ze zdziwieniem omiotłam spojrzeniem jej gołe ramiona i przepastny dekolt. Nie wiadomo, kto wybrał prowincjonalny klub w Dubnie na imprezę i z jakiej przyczyny. Miasto jest niezwykle urokliwe i leży nad Wołgą w jej najszerszym miejscu, jednak po ciemku i tak nic nie było widać. A może chcieli, żebym poczuła prawdziwe rosyjskie noworoczne klimaty? Nie zawiedli się. Było wspaniale i tak właśnie, jak wyobrażamy sobie Rosję regionalną. Aż głupio mi było robić zdjęcia, żeby ktoś nie pomyślał, że się wyśmiewam. To była typowa impreza śmietanki dubnowskiej, która mieszka niedaleko stolicy i marzy o światowym życiu. A więc te wielkie dekolty i kozaki za kolano. Błyszcząca biżuteria, piękne długie paznokcie bez wyjątku, wizyta u fryzjera dla pań była obowiązkowa. Część panów w garniturach, część w swetrach. Kilkoro dzieci. Zespół, pięknie wykonujący Last Christmas po rosyjsku. I animatorki organizujące przednie i przaśne zabawy, nie gorsze od tych na polskich weselach. Stół mnie lekko rozczarował brakiem słynnej sałatki Olivier, ale i tak uginał się od pysznego jedzenia. I od wszelakich trunków, rzecz jasna (za 4.000 rubli na osobę, czyli już raczej mniej niż za 200 zł, były 3 dania ciepłe: żulien i do wyboru ryba lub kotlet po kijowsku, trzeciego nie doczekałam, 2 szampany, 2 wina, 1 wódka i 1 koniak. I mors – napój z czerwonych owoców.)
Nadeszła północ. I teraz słuchajcie uważnie. Kluczowym elementem o północy było przemówienie Władimira Putina, którego wszyscy na sali uważnie słuchali, nawet jeśli myśleli sobie różnie. A że myśleli różnie, dało się zauważyć zaraz za chwilę, kiedy zagrano hymn Federacji Rosyjskiej. Połowa gości siedziała i jadła! Również połowa naszego 4-osobowego stolika, i to nie byłam ja. Uważam, że podczas każdego hymnu należy stać, choćby z szacunku dla symboli innego państwa. – Tylko, że to nie jest tak do końca nasz hymn, nam go narzucono. Tu pewnie są ludzie z innych republik, a dla wielu prawdziwy hymn odszedł wraz ze Związkiem Radzieckim. Hm, a ja pamiętam czasy na początku lat 2000, kiedy radziecki hymn był popularny jako dzwonek w telefonie. Wyobrażacie sobie coś takiego w Polsce? – Natasza, tu jest wszystko bardziej skomplikowane niż myślisz…
Poza tym wybawiłam się i wytańczyłam setnie. Choć imprezę opuściliśmy przedwcześnie z powodu zabawnego, z lekka politycznego incydentu. Przyleciałam 31.12. i byłam w trybie polskiego czasu. Szepnęłam Miszy na ucho, że dla mnie Nowy Rok nadejdzie o 2-giej i może by mi jakąś piosenkę z tego powodu zamówił. Na przykład Annę German, którą lubimy oboje, jak i większość Rosjan. Tymczasem tuż przed drugą trwała w najlepsze zabawa z animatorką. Misza i Siergiej byli już z lekka podpici i nie zważając na moje protesty, poszli obaj zamawiać dla mnie muzykę. Nie wiem, co powiedzieli didżejowi, ale mogę sobie to wyobrazić. Nagle animatorka ogłosiła: – Proszę państwa, jest tu dwóch Polaków, którzy twierdzą, że dopiero teraz nadchodzi Nowy Rok. Kto się z tym zgadza, niech wstanie! Po takim dictum nie wstał nikt, szczególnie ja. Wyobraziłam sobie, co by było w Polsce, gdyby dwóch rzekomych Rosjan chciało wprowadzić swoje porządki. I wtedy Siergiej, który jest 100-procentowym nacjonalistycznym Ruskim, obraził się śmiertelnie na porządki w klubie. I zarządził odwrót. I wyszło na to, że dwóch Polaków demonstracyjnie opuściło trwającą w najlepsze zabawę sylwestrową, a towarzyszyły im piękne i ciche rosyjskie dziewuszki. Jedna w złotych szpilkach, druga z dekoltem po pas. Ciekawe, czy Wiadomości z Dubny o tym napiszą…
A że jestem tu jeszcze parę pięknych i mroźnych dni, to spodziewajcie się wkrótce kolejnego wpisu.